sobota, 10 września 2016

Rozdział 3

-Dobrze zrobiłaś.- Powiedział Grzesiek, gdy siedzieliśmy przy kawie.
-Każdy mi tak mówi, ale ja jakoś nie jestem przekonana. Polubiłam już moje życie. Wszystko miałam tu na miejscu, mogłam pracować, być w Polsce,a jadąc tam muszę być gotowa na mnóstwo wyrzeczeń.- Powiedziałam podając papiery Grześkowi.
-Jednak cieszy mnie bardziej, że nie skorzystałaś z mojej propozycji i jedziesz do męża.
-Wiesz Łomacz, mam firmę, dziecko, w zawodzie nie pracowałam praktycznie nigdy tylko tyle co na praktykach studenckich. Nie mogę sobie pozwolić na rozjazdy i życie z dala od małej, ani zostanie teraz w Polsce.
-Rozumiem, cieszę się, że poszłaś po rozum do głowy,ale jakbyś miała kiedyś jakąś podbramkową sytuację to pamiętaj, że ja i Philippe chętnie powitamy Cię w sztabie Skry.
-Jasne.- Uśmiechnęłam się do niego.- Długo się wahałam, ale muszę oddać Ci tę umowę.
-Naprawdę rozumiem.
-Dzięki Grzesiu. Muszę już lecieć, bo mała zaraz kończy swój ostatni dzień w przedszkolu, a rano mamy samolot.
-Odezwij się czasem z ziemi włoskiej, ewentualnie jak znowu zawitasz z Osmanym do Bełchatowa to zadzwoń umówimy się na kawę.
-Dobrze. Trzymaj się.-Dałam mu całusa w policzek, przytuliłam i wyszłam, szukając w torbie kluczyków od samochodu.
Odebrałam Laurę smutną z przedszkola, bardzo zżyła się z dzieciakami i z jednej strony wcale nie chciała wyjeżdżać, ale jak tylko wspomniałam,że jutro zobaczy tatę i spędzimy z nim cały weekend razem, bo ma wolne,a potem i tak będziemy z nim mieszkać to trochę jej przeszło. Wpływ na polepszenie jej zachowania mógł mieć fakt, że obiecałam kupić jej kinder niespodziankę za to, że grzecznie zniosła dzisiejszy dzień. Szkoda,że nikt mi nie dał żadnej nagrody gdy żegnałam się z Aśką, rodzicami, znajomymi czy nawet tym miastem. Kurcze będę piekielnie tęsknić.
Weszłyśmy do domu i mała zaraz zajęła miejsce przed telewizorem w salonie, a mi rozdzwonił się telefon.
-Halo?-Odebrałam.
-Cześć. To jutro będziecie?- Dopytywał Osmany.
-Sprawdzasz czy się nie rozmyśliłam?
-Tylko troszeczkę. Przez te wszystkie lata się trochę zmieniłaś, ale nadal jesteś nieobliczalna.- Powiedział, a ja parsknęłam śmiechem.
-Bez przesady. Mam dla Ciebie jeszcze jedno zadanie.
-Jakie?- Powiedział niemal jęcząc, bo miał gdzieś pewnie z tyłu głowy gdy kazałam mu kupić nawilżacz powietrza do pokoju Laury, pościerać wszędzie kurze w jej pokoju, kupić nowe poszewki na poduszki i kołdry oraz rozmrozić lodówkę.
Z tą lodówką to nawet nie wiem, dlaczego mu kazałam, ale na pewno przyda się w późniejszym czasie.
-Kup zapas kinder niespodzianek i dobrze schowaj.
-Dlaczego?- Powiedział ze zdziwieniem w głosie.
-Bo nasze dziecko to mała przekupna bestia i lubi słodycze jak ty. Dobra Osmany kończę, bo jak nie skończę nas pakować to obawiam się, że jutro nigdzie nie przylecimy. Chcesz porozmawiać jeszcze z Laurą?
-Nie. Jutro zobaczę ją na żywo. Bardzo się cieszę.
-Ona też się cieszy. -Powiedziałam zbierając jeszcze rzeczy, które muszę włożyć do walizki.
-A ty się cieszysz Ania?- Zapytał i wprawił mnie w poczucie konsternacji.
To nie było tak, że się nie cieszyłam, ani tak, że się cieszyłam, miałam wiele obaw, zostawiałam całe dotychczasowe życie, bałam się, decyzję o przeprowadzkę podjęłam pod wpływem chwili i wielkiej tęsknoty za Osmanym.
-Cieszę się, ale też boję i jestem przytłoczona.- Powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Nie bój się, będę przy Tobie.
- Spróbowałbyś nie, to byś Laury więcej na oczy nie zobaczył, a moi rodzice do niczego, by mnie już nie nakłonili.- Zażartowałam, chociaż wcale nie było mi do śmiechu.
Nie wiem na czym stoję z Osmanym. Tego boję się najbardziej.
- Pogadamy jutro w domu. Teraz już kończę. Trzymaj się Osmany.-Powiedziałam i nie czekałam na odpowiedź tylko się rozłączyłam.
Reszta wieczoru i nocy minęła mi na pakowaniu. Myślałam,że przymknę oczy chociaż na 30 minut podczas lotu, niestety mała była tak podekscytowana spotkaniem z tatą, że ciągle o tym mówiła. Idąc z nią przez lotnisko ciągle dopytywała kiedy spotka się z tatusiem, gdzie jest tatuś, ile jeszcze do tatusia.Dopiero gdy weszłyśmy na salę przylotów,a ona zobaczyła Osmanego szybko do niego pobiegła i wtuliła w jego nogi, ten tylko się zaśmiał, uniósł ją i przytulając do swojej szyi pogłaskał po głowie, ja za to szłam z milionem walizek na specjalnym wózku i powoli do nich podeszłam.
-Cześć.- Uśmiechnęłam się do niego, a on tylko przygarnął mnie ramieniem do siebie i staliśmy tak kilka chwil w uścisku.
Potem się nachylił i cmoknął mnie w kącik ust.
-Cześć.-Odpowiedział swoją bardzo dobrą polszczyzną. -To co dziewczyny. Jedziemy do domu?-Zapytał z uśmiechem na twarzy, a mała tylko pokiwała trochę głową nie odrywając się od jego szyi.
-A zejdziesz ze mnie na chwilę to pomogę mamie z walizkami?- Zapytał się swojej córki.
-A nie uciekniesz nam nigdzie?-Starała się upewnić.
-Skarbie nie zamierzam nigdzie uciekać.- Odpowiedział.
-Dobra, ale tylko na chwilę. Potem znów będziesz mnie nosił.-Mruknęła, gdy ten odstawiał ją na ziemię,a potem chwyciła za rękę mnie.
-Będziemy znów mieszkać razem?- Dopytywała.
-Skarbie, mówiłam Ci,że tak.- Odpowiedziałam.
-Będziemy też spędzać czas wszyscy razem?- Zadawała więcej pytań.
-Tłumaczyłam Ci to w samolocie.
-Co z tego. Wolę się upewnić. Ty zawsze możesz mnie okłamać, a jak tata też powie tak jak ty, to oboje nie możecie kłamać.-Stwierdziła i patrzyła pod swoje nogi.
-Będzie dokładnie tak jak mama mówiła.- Powiedział Osmany.
-Ale super. To co będziemy dziś robić?- Znów zadała pytanie,a ja byłam tak wykończona, że dałam się wykazać Juantorenie w roli rodzica.
_____________________
Witam dzieciaczki! 
Niespodziewaliście się mnie tak szybko? 
Ja siebie też nie, ale wygląda na to, że wracam na bloggera pełną parą. 
Niedługo ruszam tutaj :D 
See u :D
 Jak możecie to zostawcie jakiś ślad po sobie chociaż uśmiech, że czytacie, bo zawsze milej i wiem, że jest dla kogo :D

środa, 24 sierpnia 2016

Rozdział 2

-Cześć.- Przywitał się ze mną na ekranie Osmany. 
-Hej.- Odpowiedziałam i podałam tablet do łóżka Laury, żeby mogła porozmawiać przed snem z tatą. 
-Jak skończysz to zadzwoń do mnie na telefon. Musimy porozmawiać.-Powiedziałam jeszcze i pocałowałam małą w czółko,ale ona już nie zwracała na mnie uwagi, bo była pogrążona w dialogu z Osmanym. 
Uwielbiała go tak samo jak ja i stos innych kobiet co było przykre. Poszłam do kuchni posprzątać po kolacji, z racji tego, że z małą postanowiłyśmy ulepić trochę pierogów, cała kuchnia była w mące i brudnych naczyniach. Po 40 minutach zmagań w pomieszczeniu było w miarę czysto,a ja straciłam już nadzieję, że Juantorena pamięta o tym, żeby zadzwonił. Laura nie wytrzymałaby 40 minut gadania w łóżku bez zaśnięcia. Chociaż może to i lepiej. Do trudnej rozmowy przygotuję się jutro. Ubrałam się w ulubioną pidżamę do spania i położyłam się do łóżka z laptopem. Już zamykałam oczy podczas serialu gdy rozdzwonił się telefon. 
-Halo?
-Zasnęła, możemy teraz porozmawiać jeśli chcesz.- Powiedział, a mi coś nie grało.
Mała na pewno dawno już spała. 
-Jasne, że chcę. Poczekaj pójdę po tablet.- Odpowiedziałam i się rozłączyłam. 
Cichutko otworzyłam drzwi od pokoju Laurki, poprawiłam jej kołdrę i zabrałam urządzenie,a potem gdy leżałam w łóżku oddzwoniłam do Osmanego. 
-Hej.-Powiedziałam gdy zobaczyłam jego twarz na ekranie. 
Miał strasznie czerwone oczy. 
-Płakałeś?-Zapytałam.
-Anka ja nie daję sobie z tym wszystkim rady. Tęsknie za małą i Tobą. Chciałbym ją zobaczyć, Ciebie też.- Odpowiedział i to sprawiło, że w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. 
Nie dzwonił dlatego, że tyle gadał z Laurą tylko był smutny i musiał się wypłakać. Gdy tak na niego patrzyłam to serce mi pękało, bo był tak daleko. 
-Słuchaj. Musiałam podjąć jakąś decyzje, bo bytowanie w nicości do niczego nie prowadzi.-Powiedziałam i wzięłam przerwę na głęboki wdech.
-Asia..Nie rób Nam tego, ja wiem, że czujesz się zawiedziona. 
-Ja nie wiem czy mam siły i chce walczyć, ale nie mogłabym sobie wybaczyć gdybym siedziała ciągle w Polsce i nic nie robiła, dlatego chcę przyjechać z małą do Trento. Nie wiem na ile. Jeśli ty chcesz.
-Przecież dobrze wiesz, że chcę. Ja myślałem, że chcesz się ze mną rozwieść. 
-Teraz nie, ale nie wiem jak będzie później.-Spojrzałam w bok, byleby nie patrzeć na jego twarz. 
-Rozumiem. Wiele dla nas robisz. 
-Bo chcę żebyśmy "my" istnieli.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 
-Kiedy mogę się Was spodziewać? 
-Myślę, że w następnym tygodniu. Muszę tu jeszcze pozamykać kilka spraw i powiedzieć rodzicom, bo na razie to tylko Aśka wie,że ją zostawiam. 
-Jak zareagowała? 
-Cóż to była jedna z wielu osób, która już od paru miesięcy mówiła mi, że mam brać Laurę i dupę w troki i spadać do makaroniarzy. 
-Jednak jest mądrzejsza, niż ją zapamiętałem te parę miesięcy temu. 
-Obiecałam jej,że będę pomagać jej prowadzić firmę i ogarniać wszystkie sprawy online. 
-To Wasza wspólna firma. Rozumiem. 
-I nie wiem na ile do Ciebie jedziemy i czy nie zrezygnuje już po dwóch tygodniach, ale wypisałam małą z przedszkola od przyszłego miesiąca, więc jeśli mam nadal pracować to mógłbyś poszukać jakiegoś przedszkola dla małej.
-Jasne. Nie ma sprawy. Ania, jeśli jeszcze z czymkolwiek miałabyś problem to zawsze możesz na mnie liczyć.- Powiedział i uśmiechnął się do ekranu, 
-Dzięki, Odezwiemy się z małą jutro.-Powiedziałam i ziewnęłam.-Dobranoc, Juantorena. 
-Dobranoc, Juantorena.-Odpowiedział mi i się rozłączył, a ja tylko zablokowałam urządzenie i poszłam spać. 
Byłam cholernie zmęczona,a tyle spraw przede mną. 
________________________
JEST MI TAK WSTYD. TAK BARDZO WSTYD. TEN ROZDZIAŁ POWINIEN BYĆ JUŻ DAWNO. 
Nie obiecuję,że teraz rozdziały będą co tydzień, ale myślę,że raz w miesiącu na pewno coś tu się pojawi. Już nawet ustawie sobie przypomnienie. Ewenutualnie przy dobrych wiatrach postaram się coś tu dodawć 2 razy na miesiąc. Mam natchnienie i chcę to pisać, chcę wrócić, chcę być z Wami. 
Kocham Was jak macie uwagi to pisać nie krępować się :D 

czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział 1

-Matko Anka.... Na co ty czekasz.- Mruknęła Aśka.- Bierz walizki do ręki, małą i spieprzaj do tej Italii.... Osmany to twój mąż i jeśli jeszcze coś dla Ciebie znaczy to powinnaś przy nim być. 
-Z jednej strony chcę, ale z drugiej się boję.- Powiedziałam. 
-Sama mówisz, że mała tęskni i ty też tęsknisz tylko nie chcesz się przyznać. Milionerzy, nie byliby milionerami gdyby nie podejmowali ryzyka. 
-Nigdy jakoś nie chciałam być milionerką.
-Doskonale wiesz o co mi chodzi. Nie wiem dlaczego jeszcze jesteś w Bełchatowie. 
-Bo tu jest mój dom.
-Jesteś żoną i matką. Powinnaś myśleć o swojej rodzinie i rozumiem,że z Osmanym Wam się nie układa, ale pomyśl o Laurze. Ona jest najbardziej rozbita, a jej dom powinien być tam gdzie oboje rodziców. 
-Czasem ludziom się nie układa, a ona ma tylko 4 lata, więc nie można w żaden sposób wytłumaczyć tego co się między nami dzieję. 
-Ale możesz przynajmniej spróbować to naprawić. 
-Wina....
-Każdy wie co się stało Anka. Nie mówię, że to będzie łatwe, ale powinnaś spróbować dla Laury, a ona niedługo powinna dowiedzieć się, że gdzieś tam na świecie żyje jej siostra. 
-Aśka, tylko mnie dobijasz. 
-To jak będzie pojedziecie do Włoch?
-On wybrał je. Nie nas. Bolesne, ale prawdziwe. 
-Do cholery jakie je. On jest Twoim mężem. Ojcem Twojej córki, a wyjechał z Polski, bo sama mu powiedziałaś, że tak będzie lepiej. Nie mieszka z nimi, wy się nie rozwodzicie,a z matką dziecka nie utrzymuję kontaktów żadnych oprócz tego gdy widuję się z Mayą. Sam powiedział ostatnio, że nadal Cię kocha. Czego ty jeszcze chcesz kobieto? 
-Żeby mnie nie zdradzał. 
-Raz mu się zdarzyło i wpadli. To dość pechowe,ale....
-Mówisz jakby ten raz był czymś normalnym. Skąd mam wiedzieć czy to był raz, dziesięć czy sto razy z innymi,a on się przyznał tylko wtedy gdy wpadł. 
-Przyznał Ci się zanim dziewczyna dowiedziała się, że jest w ciąży. 
-Może coś przeczuwał. 
- Czyli nie ma opcji, żebyś teraz ruszyła się z Polski? 
-Nigdzie się nie wybieram.- Odpowiedziałam i włożyłam odpowiedni segregator do szafki.- Będę musiała lecieć, bo zaraz mała wychodzi z przedszkola, a potem muszę jechać z nią kupić coś do jedzenia. 
- Gdybyś mieszkała z mężem byłoby łatwiej. 
-Gdybym miała innego męża też by było lżej.- Odpowiedziałam już ubrana w płaszcz zamykając drzwi od naszego pokoju, w którym pracowałyśmy. 
Wychodząc z budynku i szukając kluczy od samochodu w torbie, wpadłam na kogoś po czym uniosłam głowę, by przeprosić: 
-Przepr.....Grzesiek,a co ty robisz w Bełchatowie? 
-Tak się składa, że od pewnego czasu znów tu pomieszkuję i przyszedłem Cię odwiedzić, bo mam sprawę prywatno-zawodową, a powiedzieli mi, że tu Cię znajdę.
-Musimy ją obgadać dzisiaj? 
-Dobrze gdyby tak było.  Jutro jadę na mecz. 
-Przecież skończyłeś grać...
-Jako drugi trener Skry.-Odpowiedział. 
-Gratulację.Możemy pogadać,ale pod warunkiem,że pojedziesz ze mną po moją córkę do przedszkola,a potem na zakupy i wtedy będziesz mi to mówił. 
-Nie ma sprawy. Po prostu musisz mi doradzić.
Gdy  usiedliśmy w samochodzie i zaczęłam prowadzić postanowiłam podpytać się najpierw co u niego: 
-Jak tam u Ciebie? 
- Dostałem propozycje ze Skry, rozwiodłem się. Żyje pełną parą jak widzisz. 
- Ile byliście po ślubie? 
-3 lata.
-A teraz zostałem prawie 37 letnim rozwodnikiem bez dzieci. Cudownie.
-Zrób jakieś małolacie dziecko, jak to zrobił mój mąż, chociaż miał już córkę. Znaczy....Sorry. Nie wiesz tego co Ci powiedziałam. To trochę tajne. Po prostu tak....
-Rozumiem to, kto wie oprócz mnie?
- Aśka, Mama, Tata, Osmany rzecz jasna, ta dziewczyna, rodzice tej dziewczyny i nie wiem jeszcze kto, ale staram się żeby nikt z zewnątrz się nie dowiedział. Laura nic nie wie i na razie nie może się dowiedzieć i tak cierpi, bo tata mieszka daleko.
-Ile lat ma ta dziewczyna, która....
-21. 
-Wow....Trochę się zestarzeliśmy. 
- W sumie biorąc z nim ślub powinnam mieć na uwadze, że woli młodsze, a wiecznie nie będę mieć 20 lat.- Powiedziałam parkując pod przedszkolem. 
-Przestań. 
-Dobra, idę po małą. Poczekaj, ok? 
-Jasne.-Odpowiedział. 
Odebrałam Laurę z przedszkola i ubrałam małą, a potem zapięłam ją w foteliku i przedstawiłam ją Grześkowi. Tak, żeby jedno i drugie się nie krępowało. 
-Mamusiu jedziemy od razu do domku? 
-Nie skarbie jeszcze na zakupy. 
- A co będziemy kupować? 
-Jedzonko skarbie.- Odpowiedziałam,a mała tylko patrzyła się na Grześka, a on odwrócił głowę do tyłu i patrzył się na nią. 
-Chyba jesteś bardzo grzeczna, co?-Zapytał,a ta tylko potwierdziła skinięciem głowy. -Tak myślałem,że taka ładna dziewczynka musi być grzeczna. 
Gdy dojechaliśmy do sklepu wysadziłam małą z samochodu,a Grzesiek wziął jeden z wózków i wsadził do niego Laurę, która tylko zapiszczała ze śmichu.
 -Wiesz nie wyglądasz na prawie 37 lat. Nie dałabym Ci tyle. 
-Dałabyś mi 44 zgadłem? 
-Nie najwyżej 33. Nawet praktycznie nie siwiejesz.- Zaśmiałam się. 
-Rzeczywiście to wielkie pocieszenie i komplement, ale ty też nie wyglądasz na prawie 30. Dałbym Ci z 24 może 25. 
-Ta na pewno.-Zamruczałam,a Grzesiek pchał tylko wózek z piszącą coś Laurą. 
-Mamo chcę kinder jajko. 
-Dziecko, kinder jajka są przy kasie. 
-Chcę jajko. - Zanosiła się płaczem.
-Wezmę Ci kilka jajek,ale nie płacz dobrze. Tylko jak dojdziemy do kasy.
-Dobra.- Odpowiedziała już spokojnie podcierając nos małą rączką.
-Bestia. Wie jak szantażować.
-Zdolności manipulacyjne odziedziczyła po tatusiu. 
-Nie byłbym tego taki pewny. - Powiedział, a ja tylko na niego spojrzałam wkładając kolejne artykuły spożywcze do koszyka. 
-Nie myśl,że jak jestem stary to nie pamiętam jak to kiedyś z tobą było. 
-Ty też nie byłeś łatwy do życia. -Odpowiedziałam śmiejąc się. 
Po zakupach wróciliśmy z Laurą do domu,a towarzyszył nam w dalszym ciągu Grzesiek. 
Mała tylko zdjęła kurtkę i pobiegła schować wszystkie kinder jajka do swojej kryjówki. 
Potem włączyła telewizor i wpatrywała się w bajki,a ja w kuchni rozpakowywałam zakupy, Grzesiek natomiast siedział na jednym z foteli przy blacie i obserwował małą.
-Zazwyczaj nie jest taka cicha. - Powiedziałam.
-Domyśliłem się,ale chyba cieszysz się, że ją masz. 
-Wiesz, żałuję w życiu wielu decyzji, albo nie jestem ich pewna,ale tego,że starałam się z Osmanym o dziecko i mam teraz przez to Laurę, tego nigdy nie będę żałować. 
-I słusznie, cudowne stworzenie, masz też pewność, że nie zostaniesz na stare lata sama. 
-Albo, że będzie mi miał kto odłączyć ostatni kabel od respiratora.-Odpowiedziałam. 
-Też słusznie. 
- Osmany zaczął się spotykać z tą dziewczyną? 
-Nie. Nie są razem. 
-To czemu on znowu jest...
-Eh... Bo byłam całą tą sytuacją rozdrażniona. Najpierw dowiaduję się, że mój mąż mnie zdradził i to podobno raz, a za miesiąc gdy jakoś doszłam z tym do porządku dziennego okazuję się,że będzie mieć dziecko z tą dziewczyną.Miał grać w Skrze,ale kończył mu się kontrakt. Chcieli podpisać z nim nową umowę, ale przed podpisaniem przyszła oferta z Trento. Byłam tak zdenerwowana, wściekła i nie radziłam sobie z niczym, że powiedziałam mu, że lepiej będzie dla wszystkich jak zdecyduję się ma przejście do Trydentu.
-Dlatego on jest tu,a ja z Laurą tu. 
-Posłuchał Cię? Tak od razu?
-Tak. 
-Frajer.- Mruknął Grzesiek. 
- Ale czasem na prawdę cholernie mi go brakuję, a jak go widzę to aż mnie ściska w środku, ale nic nie mogę zrobić, bo między nami jest tak chujowo. 
-Znam to uczucie. Tylko, że u Ciebie jest chyba gorzej. U mnie rozwód przyszedł niemal od razu, gdy pojawiły się jakieś niedopowiedzenia, bo spędzałem za dużo czasu w domu po końcu kariery, a u Ciebie jest tak....Chuj wie jak.- Powiedział, a ja zajęłam się gotowaniem obiado-kolacji.
-Zjesz z nami?
-Nie wiem czy to...
-Proszę.-Powiedziałam,a on tylko pokiwał głową. 
-Co ile się z nim widujesz? 
- Raz na dwa miesiące przyjeżdża. Teraz mama i Aśka namawiają mnie żebym pojechała do niego z Laurą, bo tęskni,ale sama nie wiem czy to dobry pomysł. Chciałabym być pewna jak zakończyć tą sytuacje. 
-Masz dwa wybory. Jesteś młoda, masz dopiero prawie 30 lat. Możesz się rozwieść i ułożyć z kimś innym sobie życie, a Twoja córka będzie widywać ojca od święta. Wyjście numer dwa prezentuje się tak, że musisz pograć trochę głupią, wybadać teren, wyjechać do Niego z córką i być super żonką i matką, która zapomina o wszelkich przewinieniach męża i widuję na każde święta kobietę, z którą ją zdradził i córkę, która jest jego, ale nie Twoja. To zależy na jakie rozwiązanie ty jesteś gotowa. 
-Mama i Aśka wolałyby żebym zastosowała się do rozwiązania numer dwa, ale ja sama nie wiem co zrobię. Muszę się zastanowić. Nie chcę robić nic sprzecznego ze swoimi uczuciami, żałuję już wielu decyzji w życiu. Nie chcę żałować też tej, którą podejmę w tej sprawie, a potem po 40 spotka mnie ta sama sytuacja i będę płakać,że nie rzuciłam go przed 30. - Powiedziałam, a Grzesiek się zaśmiał.
- Sorry, ale musiałem...To takie prawdziwe. 
-Wiem.- Odpowiedziałam wrzucając mięso na rozgrzaną patelnie.
 -Co Cię do mnie sprowadza Grzesiek?
____________-
Hej! Wiem, że to miało być wcześniej, ale...
Nie mam usprawiedliwienia.
Chcę to pisać i będę, ale mam też bardzo dużo roboty, więc nie odpowiadam za częstotliwość dodawania rozdziałów.
Oczywiście teraz postaram się, żeby następny był dłuższy i szybciej.
Wiecie tylko na początku trudno ruszyć :P Potem będzie lżej :P
Mam nadzieję, że mam dla kogo pisać. Został tu jeszcze ktoś?
By the way czy miałby ktoś ochotę na drugą część tej historii KLIK
Oczywiście jak uporam się z tą i zrobię odpowiedni zapas rozdziałowy :D